Tuscan Leather – pośrodku
Przyjrzałem się ostatnio statystykom dotyczącym mojego bloga. I okazało się, że recenzje perfum marki Tom Ford należą do zdecydowanie najchętniej czytanych. Z tego też względu na Agar i Piżmo trafia dziś Tuscan Leather. A w zasadzie nie tylko z tego. Już od czasu wpisu o La Yuqawam pour Homme (kwiecień 2017), pragnąłem bowiem lepiej poznać dzieło Ford’a. A mimo to zawsze jakoś odkładałem napisanie jego recenzji. Czas oczekiwania jednak minął i Tuscan Leather w końcu pojawia się na blogu. A jak oceniam te perfumy? Przekonajcie się sami.
Już od samego początku Tuscan Leather jest wyraźnie skórzany. Ale niezbyt suchy. Nie mamy tu do czynienia z kompozycją w starym stylu, taką jak choćby Aramis. Dzieło Harry’ego Fremont’a i Jacques’a Cavalier’a jest na wskroś nowoczesne. W otwarciu wyczuwam zaś przede wszystkim subtelną słodycz szafranu. Nuta ta często pojawia się zresztą w perfumach ze skórą w temacie, jej obecność nie powinna więc dziwić. Zaskakuje za to występujący na tym etapie zapachu tymianek. Ziołowy i nieco pylisty, ma za zadanie nadać Tuscan Leather bardziej śródziemnomorskiego klimatu. Dość nieoczekiwane jest też pojawienie się maliny. Jej owocowy aromat pasuje tu jednak idealnie. Nadaje całości niezbędnej lekkości. Oraz wdzięku. Co ważne, nie przechyla jednak zapachu w damską stronę. Malinowa słodycz została tu bardzo dobrze wyważona. Łatwo ją wyczuć, jednak ani na chwile nie dominuje kompozycji.
Z czasem Tuscan Leather staje się bardziej wytrawny. A także ciemniejszy. Jego słodkie tło nigdy nie znika jednak do końca. Na pierwszy plan wychodzi zaś olibanum. Nie mamy tu jednak do czynienia z klasyczną kadzidlaną nutą. Niemniej, zapach staje się bardziej dymny. Podkreślona zostaje także jego męska natura. Subtelnego kwiatowego ciepła nadaje mu natomiast obecny w sercu jaśmin. Podbudowuje od słodszą stronę recenzowanych perfum, sam w sobie nie odgrywa jednak istotnej roli. Coraz większej mocy nabiera za to tytułowa skóra. Obecna w zapachu od samego początku, w bazie wreszcie wysuwa się na pierwszy plan. I zdecydowanie należy poświęcić jej trochę więcej uwagi. Nie mamy tu bowiem do czynienia z surowym skórzanym aromatem, kojarzącym się z końskim siodłem. Nie jest też jednak miękka i zamszowa. Plasuje się gdzieś pośrodku spectrum. A to rzadkość. W Tuscan Leather akord skórzany jest męski, ale i cywilizowany zarazem. Nie odstrasza, ale i nie daje się zdominować. Choć w bazie zbliża się do woni zamszu, nie pozwala, by ta przejęła kontrolę nad kompozycją. A skoro już doszliśmy do bazy, to wypada wspomnieć o jeszcze jednej nucie, która pojawia się na tym etapie kompozycji. Jest nią ambra. To dzięki niej opisywane perfumy zyskują swój drzewno-balsamiczny podkład. Wydaje mi się, że wiele osób nie docenia jednak roli, jaką odgrywa ona w końcówce Tuscan Leather. Jeśli wcześniej Wy również nie zwróciliście na nią uwagi to sugeruję jeszcze raz sięgnąć po dzieło Ford’a.
Jedną z istotnych cech recenzowanego zapachu są jego walory użytkowe. To, co niemal od razu daje się zauważyć, to świetna projekcja tych perfum. Tuscan Leather pozostawia za sobą całkiem długi ogon. Roztacza też wokół użytkownika wyraźną, męską aurę. Tej skóry nie da się nie zauważyć. Do doskonałej projekcji dochodzi zaś bardzo dobra trwałość. Na mojej skórze prezentowana kompozycja utrzymywała się zawsze przed dobre 9-10 godzin. Znam oczywiście wody perfumowane, które uzyskiwały jeszcze lepsze wyniki, wydaj mi się jednak, że i tu powodów do skarg nie ma.
To teraz o flakonie Tuscan Leather. Gdybym był leniwy, to w tym miejscu mógłbym po prostu wkleić fragment z recenzji Tobacco Vanille. Dlaczego? Ponieważ wszystkie zapachy z linii Private Blend posiadają identyczny wzór buteleczek. Wykonane są ciemnego, ale przejrzystego szkła oraz posiadają złotą etykietę. Nie inaczej jest w przypadku opisywanej kompozycji. Tak opakowana, sprawia wrażenie towaru naprawdę ekskluzywnego. Natomiast przypominająca nieco zwieńczenie greckiej kolumny zatyczka sprawia, że całość nabiera bardziej klasycznego wyglądu. Jak widać, zadbano tu o każdy o szczegół.
Nadszedł czas, by podsumować dzisiejszą recenzję. Jak oceniam Tuscan Leather? Według mnie są to perfumy naprawdę wyrafinowane i bardzo męskie. Ta męskość została jednak subtelnie rozmyta. Ostry skórzany aromat zmiękczony. A zapach idealnie dopasowany do obowiązujących obecnie standardów. Jego wielka popularność nie może więc dziwić. Mimo iż od premiery tej kompozycji minęło już ponad 10 lat, pozostaje ona wyjątkowo oryginalna. Jeśli nie liczyć wspomnianego we wstępie La Yuqawam pour Homme, ciężko mi wskazać perfumy o zbliżonym aromacie. Zawieszone w przestrzeni między surową skórą zamszem, stanowią współczesny wyznacznik męskości. Ostateczna ocena nie mogła więc być inna niż maksymalna.
Tuscan Leather
Główna nuta: Skóra.
Autor: Harry Fremont, Jacques Cavalier.
Rok produkcji: 2007.
Moja opinia: Gorąco polecam! (7/7)