Uwaga, klasyk! – Eau Pour Homme
Niektóre perfumy znikają z rynku tylko po to, by po latach znów na niego powrócić. I tak też jest z bohaterem dzisiejszego wpisu. Stworzony w 1984 roku Eau Pour Homme był pierwszym męskim zapachem domu mody Armani. Z czasem został jednak wycofany z oferty. A powrócił do niej dopiero w roku 2013, kiedy to premierę miała nowa odsłona kompozycji. A wraz z nią na rynek trafiła także jej wieczorowa odpowiedniczka – Eau de Nuit. Jako że sam nigdy nie poznałem pierwotnego aromatu dzieła Rogera’a Pellegrino, nie mogę wypowiadać się na temat różnic między starą a nową wersją tych perfum. W dzisiejszej recenzji skupię się zatem na tym, co obecnie oferuje nam marka Giorgio Armani.
Eau Pour Homme otwiera się świeżym akordem cytrusowym. Nie jest on może szczególnie oryginalny, ale nawiązuje do klasyki. Choć nie tak ostry jak w Eau Sauvage czy Acqua di Parma Colonia, to i tak wyraźnie pobudza zmysły. A dominuje w nim bergamotka. Jej aromat jest zielony i nieco kwaskowy. Zdecydowanie rześki. I osłodzony soczystym aromatem mandarynki. Wspólnie, ta dwójka sprawia, że głowa kompozycji wydaje mi się jasna i radosna. Choć przebijające spod warstwy cytrusów nuty serca i bazy sprawiają, że postrzegam początek Eau Pour Homme jako (do pewnego stopnia) elegancki. Natomiast pikanterii, a tym samym nieco bardziej męskiego charakteru, nadaje otwarciu bazylia. Co do zasady nie odgrywa tu ona jednak znaczniejszej roli.
Z czasem aromat recenzowanych perfum staje się bardziej korzenny. A jest to zasługa jednej z moich ulubionych przypraw, to jest gałki muszkatołowej. Jej obecność sprawia, że Eau Pour Homme nabierają głębi. I stają się cieplejsze. A także na swój sposób bardziej pyliste. Jest to dość specyficzne wrażenie i ciężko mi je opisać słowami. Kompozycja wydaje się bardziej przestrzenna. Jej drobinki otaczają nas niczym wzniesiony podmuchem wiatru tuman. Natomiast w przyprawowy charakter serca zapachu wpisuje się również pojawiająca się tu nuta goździków. Muszę jednak zaznaczyć, że sam w sobie akord korzenny nie jest zbyt intensywny. Utrzymano go w bezpiecznych granicach mainstreamu. Dzięki czemu całe Eau Pour Homme są perfumami bardzo przystępnymi. Natomiast kwiatowego ciepła oraz nieco więcej delikatności przydaje im obecność lilii. Wygładza ona kompozycję oraz wprowadza do niej subtelne wodne akcenty. Jakby ją rozmiękcza. Ale w pozytywnym znaczeniu. Jednak w bazie wrażenie to zostaje odwrócone. Znów jest męsko. I bardziej wytrawnie. Za sprawą dominującego na tym etapie mchu dębowego zapach nabiera szorstkości. Powraca też jego początkowa zieleń. Choć teraz jest ona ciemniejsza. Co po części jest też zapewne spowodowane pojawiającą się tu nutą paczuli. Dzieła dopełnia zaś drewno sandałowe, którego lekko słodki aromat stanowi pomost między sercem a bazą Eau Pour Homme.
A teraz kilka słów o walorach użytkowych recenzowanych perfum. Niestety, pod ich kątem dzieło Armani’ego nie prezentuje się już tak dobrze. Choć z projekcją nie jest jeszcze tak źle. Scharakteryzowałbym ją jako nieznacznie poniżej normy. Kompozycja ma tendencję do okresowego wyraźnego wyciszania się. Po którym to jej moc znów wraca do poprzedniego poziomu. Rozczarowała mnie natomiast jej trwałość. Choć mamy tu do czynienia z wodą toaletową to na skórze otrzymuje się ona przez maksymalnie 5-6 godzin. Jak dla mnie to trochę mało.
To może jeszcze krótko o flakonie Eau Pour Homme. A do czynienia mamy tu z odświeżoną wersją buteleczki z 1984 roku. Unowocześniono ją i dopasowano do obecnych kanonów. Sam kształt pozostał prawie bez zmian, minimalnie go tylko wysmuklono. Natomiast czarny cokół zastąpiono srebrnym. W tym samym kolorze wykonana jest również podstawa zatyczki. W poprzedniej wersji była ona bowiem złota. Nowsza odsłona otrzymała też dyskretniejszą rurkę atomizera. To, co pozostało niezmienne to natomiast czcionka, którą wypisano nazwę zapachu i jego producenta. Oraz jasnobeżowa barwa wypełniającej wnętrze butelki cieczy. Jeśli zaś chodzi o całokształt, to teraźniejsza wersja flakonu wydaje mi się bardziej elegancka i milsza dla oka.
Eau Pour Homme to jedne z tych perfum, które okazały się dla mnie pozytywną niespodzianką. Są jednocześnie świeże, męskie i eleganckie. A obecne w otwarciu cytrusy wcale nie znikają tak szybko jak można by się spodziewać. Co do zasady, dzieło Armani’ego wydaje mi się jednak posiadać raczej biznesowy charakter. Dobrze sprawdzi się podczas bardziej formalnych okazji. Ma w sobie coś zachowawczego. Jednocześnie, wszystkie obecne tu nuty są wzajemnie komplementarne i złożone zostały w spójną całość. Jeśli szukacie nowoczesnego wcielenia klasycznych perfum szyprowych to Eau Pour Homme powinny znaleźć się na Waszej liście do testów. Gdyby tak jeszcze tylko miały lepszą trwałość…
Eau Pour Homme
Główne nuty: Cytrusy, Przyprawy.
Autor: Roger Pellegrino.
Rok produkcji: 1984/2013.
Moja opinia: Polecam. (6/7)