Uwaga, klasyk! – Azzaro pour Homme
Zapachy będące efektem współpracy kilku twórców często bywają bez wyrazu (patrz Paco Rabanne – 1 Million). Bohater dzisiejszego wpisu z pewnością nie zalicza się jednak do tej kategorii. Choć Azzaro pour Homme jest dziełem aż trójki perfumiarzy (Gérard Anthony, Martin Heiddenreich, Richard Wirtz) to charakteru na pewno mu nie brakuje. Kompozycja ta, będąca pierwszym męskim pachnidłem Azzaro, powstała w 1978 roku i miała stanowić wyzwanie dla niezwykle wówczas popularnego Paco Rabanne pour homme. Jej sukces przerósł jednak najśmielsze oczekiwania samego Loris’a Azzaro. W połowie lat 80’ XX wieku Azzaro pour Homme wspólnie z Drakkar Noir stanowiły niemal 40% wszystkich sprzedawanych na świecie męskich perfum. Do dziś wielu uważa go też za najlepszy dedykowanych mężczyznom zapach w historii. Tezę tę wydają się również potwierdzać wysokie noty na basenotes.com, gdzie stanowi on jedną z najlepiej ocenianych męskich kompozycji. Dziś natomiast sam z przyjemnością podzielę się z Wami moimi spostrzeżeniami na temat Azzaro pour Homme.
Początek zapachu jest wyjątkowo gorzki i ostry. Mogący nawet przyprawić o mdłości. A jednocześnie jest w nim też coś słodkiego. Na pierwszy plan wybijają się dwie nuty. Pierwsza z nich to lawenda z Prowansji. Jest trochę ziołowa i sprawia wrażenie jakby zasuszonej. Pomimo jej obecności zapach nie nabiera jednak moim zdaniem mydlanego charakteru. Obok lawendy w otwarciu recenzowanych dziś perfum pojawia się też chiński anyż. Prowadzi on Azzaro pour Homme w bardziej przyprawowy klimat. Ponadto jest słodki i trochę likierowy. Zbalansowany został jednak zielonymi nutami akordu ziołowego opartego na bazylii i szałwii muszkatołowej. Ta pierwsza odpowiada również za wspomniane ostrzejsze akcenty zapachu. W moim odczuciu całość przypomina trochę woń zbutwiałego drewna. Od pierwszych sekund po aplikacji Azzaro pour Homme zdecydowanie wyróżnia się aromatem. Jest bardzo jednorodny. Pomimo dwóch reformulacji jego początek wydaje mi się wciąż silnie retro. Zbyt retro.
Faza serca wprowadzona zostaje za sprawą, zaznaczającej swoją obecność już w głowie zapachu, paczuli. To, co definiuje jednak środkowy etap Azzaro pour Homme to kumulacja nut drzewnych. Przede wszystkim odnajdziemy tu wetywerię z Haiti. Obok niej pojawiają się także drewno sandałowe i jałowiec. Jest wytrawnie i ultra męsko. Tak zaserwowanych nut drzewnych jeszcze nie spotkałem. Podkreślone one zostały jeszcze poprzez obecność kardamonu. Spotkałem się z też opinią, że serce tych perfum podobne jest do tego z Eau Sauvage, ale bardziej złożone. Chyba jednak za bardzo kocham dzieło Roudnitski, aby móc zgodzić się z takim stwierdzeniem. Podobnie jak ono, Azzaro pour Homme cechuje się natomiast wyraźną ewolucją. W bazie to już niemal zupełnie inne perfumy. No, może trochę przesadzam, ale zapach wyraźnie rożni się od tego, co czujemy na początku. Staje się lżejszy i bardziej zmysłowy. Drewno zostało osuszone - jest wytrawne, ale ma też w sobie coś pylistego. Za sprawą bobu tonka nabiera kremowości. Bardzo dobrze współgra on z akordem ambrowym oraz aromatem piżma. Pojawia się także wyraźna skórzana nuta, trochę przypominająca tę z Aramisa. Całość zamyka natomiast zielono-brązowa, drzewna woń mchu dębowego.
Jak przystało na zapach z przełomu lat 70’ i 80’ XX wieku Azzaro pour Homme charakteryzuje się olbrzymią wręcz mocą. Projektuje naprawdę silnie i gwarantuję, że gdy użyjecie tych perfum otoczenie na pewno zwróci na Was uwagę. Do tego dochodzi jeszcze świetna trwałość. W moim przypadku wynosiła ona od 8 do 10 godzin. Jak więc widać parametry użytkowe recenzowanej dziś kompozycji naprawdę robią wrażenie.
Oficjalna strona Azzaro określa flakon tych perfum jako charyzmatyczny. Jeśli mam być szczery to słowo nie bardzo pasuje mi czegoś nieożywionego. Zgodzę się natomiast ze stwierdzeniem, że bursztynowy kolor dobrze pasuje do charakteru zapachu. Sporych rozmiarów czarna zatyczka dodaje zaś męskości. Do tego dochodzą jeszcze logo oraz nazwa marki wytłoczone odpowiednio na środku i spodzie przedniej ścianki flakonu. Całość wygląda więc elegancko i zmysłowo zarazem.
Azzaro pour Homme to perfumy stuprocentowo męskie. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie kobiety noszącej tę kompozycję. Przyprawy, zioła, drewno – tak pachnie prawdziwy mężczyzna (przynajmniej według producenta). Dla mnie aromat tych perfum okazał się jednak zdecydowanie zbyt staroświecki. Nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że przez swój retro charakter nie przystaje on do otaczającej nas rzeczywistości. Co ciekawe, na blotterze zapach ten rozwijał się trochę lepiej niż na moje skórze. Nie zmienia to natomiast fakty, że kompozycja jest bardzo dobrze zbalansowana. A mimo to coś mi w niej nie leży. Chodzi chyba o tę dziwną gorycz, kojarzącą mi się z wilgotnym drewnem. Bez względu na moje zastrzeżenia Azzaro pour Homme pozostaje jednak zapachem, który trzeba znać. Otoczonym kultem kamieniem milowym męskiej perfumerii.
Azzaro pour Homme
Główne nuty: Anyż, Lawenda, Mech dębowy.
Autor: Gérard Anthony, Martin Heiddenreich, Richard Wirtz.
Rok produkcji: 1978.
Moja opinia: Warto poznać. (5/7)