2 Man – podwójnie męski
Już od dawna chciałem, aby na blogu pojawiły się perfumy niszowej francuskiej marki Comme des Garçons. Przynajmniej o kilku słyszałem sporo dobrego. Niestety, jakoś wciąż nie było mi z nimi po drodze. W końcu zdecydowałem się jednak zamówić dwie próbki. Dziś recenzja pierwszego z testowanych przeze mnie zapachów, którym jest 2 Man. Kompozycja ta powstała w 2004 na fali popularności oryginalnego 2, a jej twórcą (podobnie jak oryginału) jest Mark Buxton. W oficjalnych materiałach prasowych określana jest jako zapach robotnika, człowieka, który kocha swoją pracę. Nie brzmi zbyt zachęcająco, prawda? Na szczęście dużo ciekawiej prezentują się opinie na forach, charakteryzujące 2 Man jako perfumy męskie i dzikie. A jaka jest rzeczywistość?
Początek zapachu jest mocno spirytusowy. Alkohol odparowuje nieco dłużej niż zazwyczaj. Jednak, gdy to już nastąpi do naszych nozdrzy dociera woń co najmniej ciekawa. Na pewno gorzka (i ta gorycz ma w sobie coś nieprzyjemnie lekarskiego). Co do zasady, w otwarciu 2 Man walczą ze sobą dwie frakcje, a pierwsza z nich to przyprawy. Przede wszystkim czuć korzenny i jakby trochę piernikowy aromat gałki muszkatołowej. Towarzyszy jej zaś kminek. W opozycji do nich stoją natomiast aldehydy. Wrażenie, które kreują określiłbym jako sodowe. Pachną powietrzem, ale mają też w sobie coś metalicznego, wprowadzają do zapachu więcej przestrzeni. To, co najbardziej je wyróżnia to jednak fakt, że w procesie tworzenia 2 Man Buxton nie użył standardowych, parzystych aldehydów lecz sięgnął po te nieparzyste. Różnica między nimi polega na tym, że pierwsze dają przyjemny, lekko cytrusowy aromat, podczas gdy drugie pachną przypalonym woskiem. A jednak to je właśnie zastosował Brytyjczyk. Nie oznacza to jednak, że cytrusów w głowie prezentowanej dziś kompozycji w ogóle nie ma, pojawia się bowiem nuta kumkwata. Ja bardzo szybko wyczułem też kadzidło, ale ono w pełnej okazałości objawi się dopiero w bazie tych perfum.
W sercu zapachu w dalszym ciągu widoczna jest wspomniana przeze mnie dwutorowość. Przeplatają się w nim bowiem szafran, który kontynuuje przyprawowy temat z otwarcia oraz irys, który przejął po części funkcję aldehydów. Dodaje on kompozycji trochę elegancji, wprowadza także pewien chłód. Momentami zapach zdecydowanie obniża temperaturę. Po pewnym czasie pojawiają się też pierwsze, bardziej wyraźne nuty drzewne. Ich obecność to zasługa wetywerii. W bazie za to wyraźnie czuć już biały dym unoszący się w skutek spalania kadzidła. To kadzidło ma w sobie cos mineralnego. A sposób w jaki połączono je z irysem jest diametralnie różny od choćby tego jaki Ralf Schwieger zaprezentował w Iris Nazarena od Aedes de Venustas. O ile tam marchwiowa nuta irysa była jednym z motywów przewodnich, to tutaj jest ona raczej dodatkiem i stanowi jedynie tło głównego bohatera, którym jest właśnie kadzidło. Z uwagi na natłok wrażeń, przy pierwszym teście zupełnie nie zwróciłem za to uwagi na akord skórzany. Tymczasem jest on dość ewidentny. Zwłaszcza w bazie skóra jest aromatyczna i intensywnie… skórzana. Podczas jednego z testów 2 Man miałem na sobie skórzaną kurtkę, którą kupiłem kilka lat temu, a jednak gdy spotkałem się ze znajomymi, jedna z koleżanek zapytała czy jest nowa, bo tak własnie pachnie. Przypadek? Nie sądzę. W recenzowanych dziś perfumach skóra wprowadza kolejną warstwę zapachowych doznań, jednocześnie je pogłębiając. A to wszystko podbudowane zostało solidną dawką mahoniu. I tak całość trwa przez długie godziny.
Olbrzymią zaletą 2 Man są również ich walory użytkowe. Zapach jest intensywny a kłęby białego dymu unoszą się ze skóry wprost do nieba. Osobiście zdecydowanie preferuję perfumy o tak silnej projekcji, choć zdaję sobie jednocześnie sprawę z ograniczonych możliwości ich stosowania np. w biurze. Zwracam jedna uwagę na fakt, że tak silne kompozycje należy dawkować bardziej ekonomicznie. Stanowić to może też pewną ulgę dla portfela. Tym bardziej, że dzieło Buxton’a jest również bardzo trwałe. Ma ono koncentrację wody perfumowanej i na moim ciele utrzymywało się przez około 12 do 14 godzin.
Muszę przyznać, że mam pewien problem z flakonami perfum Comme des Garçons. Trochę drażni mnie fakt, że bez specjalnej podstawki nie da się ich postawić w pionie. Ich opływowy kształt jest dla mnie niezrozumiały. Porównując natomiast 2 Man i 2 szybko zauważyć można, że zmianie uległa kolorystyka flakonu. Zamiast srebrnego jest brązowy. Na pewno kolor ten lepiej koresponduje z drzewnymi i przyprawowymi nutami opisywanej kompozycji. Dodany też został napis MAN z przekornie odwróconym do góry nogami A. Całość prezentuje się zatem całkiem dobrze i męsko.
Uwielbiam zapachy, w których dużo się dzieje a 2 Man niewątpliwie zalicza się do tej grupy. Zdecydowanie potwierdza geniusz Marka Buxton’a. Wzbudza emocje i ciężko przejść obok niego obojętnie. Podczas testów zrobiłem mnóstwo notatek, nie pamiętam też kiedy ostatni raz napisałem tak długą recenzję. Do tego perfumy te mają niezaprzeczalnie męski charakter. Są ostre, wyraziste i gęste od dymu. Osobiście, tego typu kompozycje polecam zwłaszcza na jesień. Dodam też, że młodych chłopaków mogą nieco przytłoczyć swoim bogactwem aromatu. Mnie jednak w stu procentach do siebie przekonały. Czyżby więc flakon miał niebawem zagościć na mojej półce? Zobaczymy.
2 Man
Główne nuty: Kadzidło, Przyprawy.
Autor: Mark Buxton.
Rok produkcji: 2004.
Moja opinia: Gorąco polecam! (7/7)