Eau de Parfum – z piernika król
Po grudniowej recenzji 2 Man postanowiłem wziąć na warsztat Eau de Parfum z oferty Comme des Garçons. To właśnie te perfumy przyniosły francuskiej marce rozgłos i zapoczątkowały jej drogę na szczyt. W zasadzie są one już swoistym niszowym klasykiem. To także najpopularniejszy zapach w portfolio CdG. Eau de Parfum, czyli po prostu woda perfumowana, powstała w 1994 roku a jej autorem jest Brytyjczyk – Mark Buxton. Co ciekawe, podczas prac nad EdP otrzymał on od Comme des Garçons niemal nieograniczoną swobodę w zakresie doboru składników i kreacji zapachu. Buxton przyznał przy tym, że stanowiło to dla niego pewien problem, musiał bowiem uważać, aby zanadto nie popuścić wodzy fantazji i stworzyć perfumy, które - mimo niszowego charakteru - wciąż da się nosić. Czy w przypadku Eau de Parfum faktycznie tak jest? Tego dowiecie się z niniejszej recenzji.
Już samo otwarcie tych perfum zaliczyć można do trudnych. Z zapachów, które do tej pory poznałem najbliżej mu chyba do Arabie Serge'a Lutens'a. Dzieło Buxton’a jest jednak mniej słodkie, choć posiada równie intensywnie korzenny początek. Jest w nim sporo goryczy, do czego w dużej mierze przyczyniają się użyte w składzie goździki. Ich ostry aromat balansować próbuje zaś słodycz cynamonu. W moim odczuciu jest to jednak nieco nadaremne. Korzenny charakter kompozycji dodatkowo podkreślony został natomiast poprzez obecność w składzie gałki muszkatołowej. Całość wygładzona została zaś za pomocą lekko zielonego kardamonu. W tym miejscu chciałbym zrobić jeszcze jedno odniesienie do Arabie. Oba zapachy dość mocno kojarzą mi się bowiem ze świętami Bożego Narodzenia. O ile jednak dzieło Lutens’a przywodzi na myśl aromat wigilijnego suszu, o tyle kompozycja Buxton’a swoim aromatem przypomina tradycyjny, polski piernik.
W sercu Eau de Parfum przyprawowy wątek kontynuowany jest już tylko za sprawą lekko cytrynowej kolendry. Pojawiają się natomiast nuty kwiatowe. Słodka, zmysłowa i jakby miodowa róża oraz geranium. To drugie dodaje zapachowi wyraźnej szorstkości, zgrabnie wpasowując się w wykreowany przez goździki klimat. Wspólnie ze wspomnianą różą tworzy tu całkiem udany duet. Drzewnej męskości oraz jeszcze bardziej wytrawnego charakteru nadaje natomiast cedr. W swojej początkowej fazie EdP wydała mi się jednak bardziej sucha i pylista niż w sercu. Natomiast baza tych perfum jest już wyraźniej drzewna i dymna. Za sprawą drewna sandałowego także zmysłowa i cielesna. Niewiele jest tu jednak mlecznych akcentów. Dostajemy za to kadzidło obecne tu pod postacią olibanum. Jego migoczący aromat wyczułem już w głowie recenzowanych dziś perfum, jednak dopiero tu wychodzi ono na pierwszy plan. Wraz z nim powraca też cedr, jednak teraz bardziej niż drewnianych listewek ma postać cedrowego popiołu. W ten klimat doskonale wpisany został również czarny pieprz. Pewne balsamiczne akcenty są zaś zasługą labdanum i styraksu. I tylko na osłodę Buxton dodał do swojego dzieła kapkę miodu.
Podczas testów Eau de Parfum dokonałem ciekawego odkrycia. Otóż ja sam wyczuwałem te perfumy dużo lepiej niż osoby w moim otoczeniu. Zazwyczaj jest na odwrót – to ja po pewnym czasie przestaję zauważać zapach, który noszę i jedynie komentarze osób trzecich co jakiś czas mi o nim przypominają. Ale nie w przypadku EdP. Stanowi to jednak pewien problem bowiem nie jestem w stanie obiektywnie ocenić projekcji tej kompozycji. Osobiście określiłbym ją jako dość silną, otoczenie twierdzi jednak coś innego. Nie mam natomiast wątpliwości co do bardzo dobrej trwałości tych perfum. Utrzymują się one na skórze przez 10 do 12 godzin. Jak widać nazwa zobowiązuje.
W mojej głowie Eau de Parfum to zapach brązowo-żółto-szary. Z tego też względu ciemnomiodowa barwa zamkniętej we flakonie cieszy całkiem nieźle koresponduje z charakterem kompozycji. Nie będą się natomiast powtarzał i wspominał jak bardzo irytuje mnie owalny kształt flakonów z tej serii perfum Comme des Garçons. Obiecuję sobie, że kolejny zapach tej marki po jaki sięgnę będzie można już normalnie ustawić na półce. Wracając natomiast do buteleczki EdP warto także zwrócić uwagę na jej minimalistyczny wzór. Ani nazwa producenta ani pozostałe wypisane na flakonie informacje o tych perfumach nie rażą w oczy. One po prostu tam są.
Podobnie jak 2 Man również Eau de Parfum jest zapachem niezwykle złożonym. Znacznie mniej trafił jednak w mój gust. Jego przyprawowy, utrzymany w klimacie gourmand, początek zbyt mocno jak dla mnie przesycony został goździkami. Również w dalszych częściach kompozycja ta wydała mi się zbyt gorzka, nabierając momentami silnie lekarskiego wydźwięku. Niewątpliwie są to jednak perfumy zmienne i intrygujące. Czuć, że Buxton miał pomysł, który konsekwentnie zrealizował. Masowej klienteli nie przypadnie on jednak do gustu. Niszowy charakter Eau de Parfum jest ewidentny, choć jednocześnie kompozycji tej daleko to tego, co ja określiłbym jako nienoszalne. Owszem, zapach jest trudny, ale jest to trud, z którym warto się zmierzyć. I taka też jest moja ostateczna ocena kompozycji Comme des Garçons.
Eau de Parfum
Główna nuta: Przyprawy, Nuty drzewne.
Autor: Mark Buxton.
Rok produkcji: 1994.
Moja opinia: Warto poznać. (5/7)