Florentine Iris – irysowe love cz. II
Kontynuując temat perfum irysowych postanowiłem sięgnąć po zapach, który moją uwagę zwrócił już kilka lat temu. A z którym do tej pory styczność miałem jedynie na dużych międzynarodowych lotniskach. Mowa zaś o Florentine Iris z oferty Ermenegildo Zegny. Kompozycja to powstała w 2012 roku i zgodnie ze znalezionymi przeze mnie informacjami stoi za nią słynny Jacques Cavallier. Natomiast prezentowane dziś pachnidło opisywane jest jako ciepłe, elegancki i złożone. Brzmi na tyle zachęcająco, że nawet gdybym wcześniej kilkukrotnie nie testował go na nadgarstku, to mógłbym zdecydować się na zamówienie próbki. Czas jednak by wyjawić, co sprawiło, że w końcu pokusiłem się o recenzję Florentine Iris.
Już samo otwarcie recenzowanych perfum wyraźnie wskazuje na ich głównego bohatera. Zdecydowanie, irys odgrywa tu pierwszoplanową rolę. Chcę jednak zwrócić uwagę na kilka aspektów. Przede wszystkim uważam, że kwiat ten został tu przedstawiony w sposób naprawdę przystępny. Zgadzam się z Fqjciorem z Perfumowego Bloga, że braku tu zarówno wilgotnej ziemistości jak i charakterystycznej marchwiowości. Wyczuć można natomiast bijące od niego chłód i elegancję. W efekcie cała kompozycja wydaje mi się mieć raczej formalny charakter. Przy czym jej głowa przyozdobiona została jeszcze odrobiną kalabryjskiej bergamotki. Która przydaje pierwszej fazie Florentine Iris nieco więcej świeżości. Jednocześnie, nie sposób też nie zauważyć, że dzieło Ermenegildo Zegny jest też wyraźnie pudrowe. Co ciekawe, wcale nie sprawia to jednak, że zapach przesuwa się w stronę perfum dla kobiet.
W opisywanym pachnidle balans między pierwiastkiem męskim a żeńskim utrzymany został przy pomocy fiołka. Wpisuje się on w elegancki klimat stworzonej przez Cavallier’a kompozycji, jednocześnie przydając jej odrobinę surowej zieloności. Duet irys-fiołek prezentuje się tu naprawdę dobrze. Oba składniki uzupełniają się nawzajem, tworząc bardzo spójny obraz. W którym pojawia się także jaśmin. On z kolei wnosi do Florentine Iris ładunek kwiatowego ciepła. Oraz subtelną słodycz. Wygładza co ostrzejsze krawędzie zapachu. Dzięki czemu całość staje się jakby jedwabista. Nabiera delikatności. Nadal jednak nie skręca w kierunku perfum z etykieta pour femme. Trzyma się środka skali. Zaś im bliżej bazy tym silniej uwidacznia się spajające wszystkie wcześniej wymienione nuty piżmo. Trochę syntetyczne. Nie psuje jednak pozytywnego odbioru całości. Wpisuje się za to w czysty i elegancki klimat recenzowanego pachnidła. Przy czym wydaje mi się, że w jego końcówce pojawia się jeszcze jakiś drzewny element. Dość abstrakcyjny i mocno w tle, ale trochę jednak zauważalny. Nie wpływa on natomiast zbytnio na ogólny charakter ostatniej fazy prezentowanego zapachu.
Przyjrzyjmy się teraz parametrom użytkowym Florentine Iris. Pewnym rozczarowaniem okazała się dla mnie ich niewielka projekcja. Na pewno jest ona poniżej obowiązującej obecnie średniej. Na szczęście zapach pozostawia za sobą chociaż mały ogonek. A także nadrabia trwałością. Która jest według mnie bardzo dobra i wynosi około 9-10 godzin od aplikacji. W tym miejscu chciałbym też wyjaśnić, że w 2018 roku kompozycja przeszła rekoncentrację, to znaczy z wody toaletowej przemieniona została w wodę perfumowaną. I to właśnie tej ostatniej wersji dotyczy niniejsza recenzja.
Przy okazji zmiany koncentracji, metamorfozie poddany został także flakon recenzowanych perfum. Przy czym według mnie obecnie lepiej pasuje on do ich klimatu. A to za sprawą umieszczonej na jego froncie fioletowej etykiety (w wersji edt była ona czarna). Na której miedzianej barwy czcionką wypisano nazwę zapachu, jego markę oraz informację o jego przynależności do linii Essenze. Natomiast jeśli chodzi o pozostałe elementy buteleczki, to wykonana z przydymionego szkła bryła posiada plastikową podstawę w kolorze czarnym i korespondującą z nią zatyczkę. Na obu widać też drobne wyżłobienia nadające wzorowi nieco więcej elegancji.
Mimo nieco słabszej końcówki, uważam, że Florentine Iris to jedne z ciekawszych perfum irysowych, z jakimi miałem styczność. Bez dwóch zdań zapach jest elegancki i wyrafinowany. A zestawienie trzech nut kwiatowych, z których każda ma zupełnie inny charakter przydało mu atrakcyjności. Mimo, iż całość nie rozwija się zanadto na skórze, to i tak jest ciekawa. Podoba mi się także sposób, w jaki Jacques Cavallier zrównoważył w swoim dziele elementy męskie i żeńskie. Choć zauważalnie pudrowa, kompozycja może spokojnie być używana przez panów i nie wywoływać najmniejszego dyskomfortu. Przeciwnie, mam wręcz wrażenie, że przyciąga zainteresowanie płci pięknej. Choć gdybym wyczuł Florentine Iris na jakiejś kobiecie, to sam najpewniej też obróciłbym za nią głowę. A podsumowując, chciałbym jeszcze dodać, że perfumy te są również na swój sposób dyskretne i z powodzeniem mogą być noszone choćby do biura.
Florentine Iris
Główne nuty: Irys, Fiołek.
Autor: Jacques Cavallier.
Rok produkcji: 2012.
Moja opinia: Polecam. (6/7)