Mon Vetiver – w białej koszuli
Stosunkowo niedawno temu na blogu pojawił się wpis poświęcony sylwetce Bruno Jovanovic’ia. Z tego względu postanowiłem więc przygotować recenzję jeszcze jednych perfum autorstwa Francuza. Mój wybór padł zaś na powstałe w 2018 roku Mon Vetiver marki Essential Parfums. A więc zapach określany jako elegancki i nowoczesny. A że moje spotkanie z Bois Impérial miało pozytywny przebieg, tym bardziej ciekaw byłem kolejnego pachnidła z logo EP. I już teraz mogę zdradzić, że się nie rozczarowałem. Po więcej szczegółów zapraszam jednak do lektury pełnej recenzji Mon Vetiver.
Już sam początek recenzowanych perfum wyraźnie wskazuje na ich roślinny charakter. Przy czym według mnie w pierwszej fazie jest on zauważalnie ziołowy. Co ciekawe, czuję w nim miętę, choć nuta ta nie pojawia się wcale w oficjalnym spisie. Niemniej, po przewertowaniu różnych komentarzy na temat dzieła Bruno Jovanovic’ia odkryłem, że nie jestem w moim odczuciu odosobniony. Mentolowy chłód oraz wrażenie czystości przenikają pierwszą fazę Mon Vetiver. W której dość istotną rolę odgrywa także limona. Nadaje ona kompozycji więcej soczystości. Jej owocowy aromat ożywia głowę zapachu i sprawia, że wydaje się ona niemal musująca. Natomiast we wspomniany wątek ziołowy wpisuje się jeszcze lawenda, która nie tylko wzmacnia czysty klimat opisywanego pachnidła, ale również podkreśla jego elegancję i świeżość.
Lekki i jasny charakter recenzowanych perfum utrzymuje się także w ich sercu. W którym początkowo na pierwszy plan wysuwa się akord ginu z tonikiem. Zbudowany oczywiście za pomocą nuty jałowca. Sprawia ona, że dzieło Essential Parfums nabiera bardziej klasycznego wydźwięku. Staje się jeszcze bardziej eleganckie. Mógłbym nawet zaryzykować stwierdzenie, że wyrafinowane. Intrygująco, w składzie Mon Vetiver pojawia się jeszcze pewien składnik, z którym nie zetknąłem się w żadnym innym opisywanym do tej pory pachnidle. A jest nim gentiana. Nie czuć jej tu może jako samodzielnej nuty, w tle wyczuwam jednak coś kwiatowo-cynamonowego. Subtelna słodycz ocieplająca nieco chłodne oblicze stworzonego przez Jovanovic’ia zapachu. Efekt ten jest jednak bardzo dyskretny, tym bardziej, że powoli na pierwszy plan wysuwać zaczyna się tytułowa wetyweria. W wydaniu jakie serwuje nam Essential Parfums pachnie ona bardzo naturalnie. Jest zielona i trawiasta. Do tego nieco mokra, z pewnymi ziemistymi akcentami. Podkreśla świeży klimat recenzowanych perfum. Nadaje im charakteru. W bazie zapachu towarzyszy jej zaś paczula, która po części również niesie ze sobą skojarzenia z mokrą ziemią. Taką po intensywnym wiosennym deszczu. Całość uzupełniona została natomiast Cashmeranem. Obecność tej aromamolekuły sprawia zaś, że w swojej końcówce Mon Vetiver wydają się nabierać delikatności. I tak po cichu gasną na naszej skórze.
Przejdźmy teraz do parametrów użytkowych prezentowanego dziś pachnidła. Gdy przyjrzymy się bliżej jego projekcji, to dojdziemy do wniosku, że jest ona w normie. Jednak odrobinę hojniejsza aplikacja sprawia, że jego zapach otacza nas znacznie silniejszym woalem. A w zależności od sytuacji, każdy z tych efektów może być przez nas pożądany. Natomiast jeśli chodzi o trwałość tych perfum, to zdecydowanie można być zadowolonym. Mimo swojego lekkiego charakteru, kompozycja utrzymuje się na skórze przez długie godziny. W moim wypadku nawet do 9-10. Muszę jednak uczciwie zaznaczyć, że nasz dzisiejszy bohater ma postać wody perfumowanej, a nie toaletowej.
To jeszcze szybko o flakonie recenzowanych perfum. A ten nie jest specjalnie interesujący. Prostopadłościenna buteleczka wykonana jest z przeźroczystego szkła i trochę kojarz mi się z serią Les Infusions Prady. Z tym, że tu na froncie umieszczona została biała etykieta, na której znaleźć można informacje o nazwie zapachu, jego autorze oraz producencie. Wzór uzupełniony zaś został o walcowatą, srebrną zatyczkę, na której wierzchu wyciśnięto logo Essential Parfums. Natomiast zamknięta we wnętrzu flakonu ciecz ma bladożółtą barwę, dzięki czemu współgra ona z jasnych klimatem opisywanego pachnidła.
Uważam, że Mon Vetiver to naprawdę udane perfumy wetiwerowe. Nie są może odkrywcze, mają jednak wiele innych zalet. Przede wszystkim bardzo udanie łączą świeżość i elegancję. Dzięki czemu świetnie sprawdzą się podczas bardziej formalnych okazji (na przykład takich wymagających białej koszuli) jak również podczas dnia w biurze. Do tego zapach jest lekki i nowoczesny. W Internecie natrafiłem zaś na sporo porównań do Grey Vetiver Tom’a Ford’a i trudno się z nimi nie zgodzić. Obie kompozycje prezentują wetywerię w podobny sposób. Z tym, że to dzieło Essential Parfums wydaje mi się dawać większe poczucie komfortu. Czysty klimat tych perfum sprawia, że mając je na sobie czuję się naprawdę dobrze. A choć nie nazwałbym ich radosnymi, to jednak w ich aromacie jest coś, co wywołuje na moich ustach delikatny uśmiech. I za to wrażenie jestem Bruno Jovanovic’iowi naprawdę wdzięczny.
Mon Vetiver
Główna nuta: Wetyweria.
Autor: Bruno Jovanovic.
Rok produkcji: 2018.
Moja opinia: Polecam. (6/7)