Uwaga, klasyk! – Moustache Original 1949

Dawno już na blogu nie gościł wpis z cyklu Uwaga, klasyk! Co wynika częściowo z faktu, że całkiem sporo ikonicznych męskich perfum doczekało się już swoich recenzji na Agar i Piżmo. Nieraz pojawia się również problem z dostępnością próbek. Na szczęście, w przypadku naszego dzisiejszego bohatera udało mi się pozyskać kilka mililitrów i mogę podzielić się z Wami moją opinią na temat Moustache francuskiej marki Rochas. Zapach ten oryginalnie powstał w 1949 roku za sprawą samego Edmond’a Roudnitski. Obecnie na rynku mamy jednak do czynienia głównie z wersją z 2018 roku, z dopiskiem Original 1949. Nie jest to oczywiście oryginalny zapach, a jedynie jego współczesna interpretacja. Zobaczmy zatem jak prezentuje się odświeżona odsłona Moustache.   

     Ostry cytrusowy początek recenzowanych perfum natychmiast skojarzył mi się z innym dziełem Roudnitski. A konkretnie młodszym o siedemnaście lat Eau Sauvage. Być może nasz dzisiejszy bohater służył Francuzowi za pierwowzór do stworzenia klasyka Diora. Wracając jednak do samego aromatu Moustache Original 1949, od razu da się zauważyć budujące głowę kompozycji cytrynę i bergamotkę. Ich rześka, soczysta woń wrzyna się w nasze nozdrza niczym nóż. Poczym dociera do mózgu, dając nam poczucie świeżości oraz subtelnej elegancji. Jednocześnie, nie da się nie zauważyć staroświeckiego klimatu, w którym utrzymane jest otwarcie należącego do Rochas zapachu. Ani przez chwilę nie można mieć wątpliwości, że mamy tu do czynienia z perfumami sprzed wielu dekad. Ich aromat jest jednak na tyle klasyczny, że nawet dziś nie mam najmniejszego problemu by wyjść na miasto mając na sobie Moustache.

     To, czym opisywane dziś pachnidło zdecydowanie różni się od Eau Sauvage, to jego serce. W dziele Rochas najistotniejszą rolę odgrywają bowiem nie kwiaty, a zioła. Przede wszystkim lawenda. Przy czym ona akurat pachnie tutaj dość typowo. Lekko słodko, a nieco wytrawnie, do tego dość sterylnie. Buduje wrażenie czystości, wzmacnia też początkowo jedynie zasygnalizowany, elegancki klimat kompozycji. Podobnie jak cytrusy, niesie ze sobą pewien ładunek chłodu, z tym, że środkowej fazy zapachu nie określiłbym już jednak jako rześkiej. Być może po części za sprawą pojawiającego się w niej wątku kwiatowego. Który oparty został głównie na aromacie neroli. Przez co całość nabiera odrobinę więcej pudrowości. O męskim charakterze Moustache Original 1949 przypomina nam jednak bardziej cierpki aromat fiołka. Powyższe trzy nuty tworzą prosty, ale zarazem wyrafinowany akord, charakterystyczny dla stylu Edmond’a Roudnitski. Sama baza zapachu też zresztą do skomplikowanych nie należy. Także i tu odnajdziemy jedynie tercet składników. Przede wszystkim ostrą, cielesną woń paczuli. Autorowi udało się podkreślić tu jej skórzaną stronę, dzięki czemu wzmocnił męski charakter swojego pachnidła. Podbudowany jeszcze przy pomocy mchu dębowego. Całość uzupełniona zaś została przez służące za utrwalacz piżmo.       

     Przejdźmy teraz do parametrów użytkowych Moustache. A te utrzymane są według mnie na wysokim poziomie. Jeśli chodzi o projekcję zapachu, to wydaje mi się ona naprawdę dobra. Łatwo wyczuwam go na sobie, a i osoby w moim otoczeniu raczej nie mają z tym problemu. Aromat recenzowanych perfum zdecydowanie wykracza poza to, co określa się mianem strefy komfortu. Nieco gorzej, choć nadal przyzwoicie prezentuje się trwałość kompozycji. Po aplikacji na skórę, dzieło Rochas utrzymuje się na niej przez około 7-8 godzin. W tym miejscu warto również zauważyć, że - w odróżnieniu od oryginału - wersja Original 1949 występuje pod postacią wody toaletowej, a nie kolońskiej.    

     To jeszcze parę słów o flakonie opisywanego dziś zapachu. Także i w jego wypadku mamy bowiem do czynienia z pewnym uwspółcześnieniem. Walcowata buteleczka wykonana jest z karbowanego, przeźroczystego szkła. Przez które dostrzec możemy zamkniętą w jej wnętrzu bladożółtą ciecz. Na niewielkiej, czerwonej etykiecie złotymi zgłoskami wypisano zaś nazwę kompozycji. Nigdzie nie znajdziemy natomiast oznaczenia marki. Co jest w pewnym sensie nietypowe, wielu producentów perfum dużo bardziej eksponuje bowiem nazwę swojego brandu, niż samych pachnideł. W przypadku Moustache nic takiego nie ma jednak miejsca. Natomiast cały wzór uzupełniony został jeszcze przez masywną zatyczkę złotej barwy. Pasuje ona do reszty elementów i pomaga budować bijące od buteleczki wrażenie ekskluzywności.   

     Szczerze przyznam, że spotkanie z Moustache Original 1949 okazało się dla mnie pozytywnym zaskoczeniem. Mimo zauważalnego retro klimatu, dzieło Rochas pachnie bowiem naprawdę dobrze. Jest klasycznie (!) eleganckie, daje też jednak spore poczucie komfortu. Jego prosta budowa sprawia natomiast, że postrzegam je jako naprawdę uniwersalne. Dobrze sprawdzi się podczas większości okazji, do tego, mimo przechyłu w męską stronę, uważam, że i kobiety mogą śmiało go używać. A choć kompozycja posiada pewne syntetyczne akcenty (zwłaszcza akord cytrusowy może wydawać się lekko plastikowy), to według mnie prezentuje się jednak całkiem naturalnie. Jest zrównoważona i płynnie rozwija się na skórze. A dodatkowym atutem jest również jej niska cena. Może zatem ktoś z Was skusi się choć na próbkę?  

Moustche Original 1949
Główne nuty: Cytrusy, Lawenda.
Autor: Edmond Roudnitska/brak danych.
Rok produkcji: 1949/2018.
Moja opinia:  Polecam. (6/7)