Versace pour Homme – wycieczka na Lazurowe Wybrzeże
Przyznam, że dawno nie było perfum, których recenzję tak bardzo odsuwałbym w czasie jak to miało miejsce w przypadku naszego dzisiejszego bohatera. Zwyczajnie nie mogłem się zebrać do pisania. A przecież Versace pour Homme to jeden ze sztandarowych męskich zapachów włoskiego domu mody. A jego twórcą jest sam Alberto Morillas. Co powinno Was trochę naprowadzić na to, z jakiego typu kompozycją mamy tu do czynienia. Hiszpan słynie bowiem ze swoich umiejętności posługiwania się nutami cytrusowymi. A opisywane dziś pachnidło jest przez nie wyraźnie zdominowane. Po więcej szczegółów zapraszam jednak do lektury całego wpisu.
Już sam początek zapachu wyraźnie wskazuje na jego charakter. W otwarciu królują zaś cytryna i bergamotka. Obie niosą ze sobą bardzo duży ładunek świeżości, nadając dziełu Versace lekkości i promienistości. Muszę też przyznać, że pierwsza faza recenzowanych perfum wydała mi się naprawdę intensywnie rześka. Nie jest jednak jakoś specjalnie charakterystyczna. Znam wiele cytrusowych zapachów i Versace pour Homme niczym nie wyróżnia się na ich tle. Odnajduję tu nieco nut morskich, nadających całości bardziej sportowego charakteru. A także odrobinę zieleni wprowadzoną za sprawą liści gorzkiej pomarańczy. Powoli, powoli, swoją obecność zaczyna również ujawniać neroli. Na chwilę przejmuje ono władzę nad kompozycją i wtedy właśnie podoba mi się ona najbardziej. Staje się bowiem jednocześnie świeża i czysta. A potem zaczyna subtelnie ewoluować.
Choć cytrusy nadal grają pierwsze skrzypce, to w tle recenzowanych perfum zaznacza się wątek kwiatowy. Zbudowany w oparciu o hiacynta i różę majową. Nadają one Versace pour Homme nieco więcej ciepła oraz tonują początkową surowość zapachu. Są delikatnie słodkie i dość dobrze komponują się ze wspomnianym już aromatem neroli. W ten klimat po części wpisuje się także obecne w sercu drewno cedrowe. Jego nuta nadaje całości nieco więcej męskości, sprawiając, że kompozycja oddala się od półki z napisem uniseks. W środkowej fazie dzieła Versace odnajdziemy też jeszcze szałwię muszkatołową. Ona z kolei wpasowuje się w czystą stronę recenzowanych perfum. Natomiast za zielono-ziołowe akcenty odpowiedzialne jest geranium. Jednak o ostatniej fazie kompozycji nie da się zbyt wiele napisać. Sporo w niej jasnego i słodkawego piżma. A także nieco bobu tonka. Jest również nuta ambry, którą basenotes opisuje jako mineralną. I co ciekawe, przy okazji testów Versace pour Homme faktycznie wydawało mi się, że czuję w tych perfumach coś mineralnego. Tyle, że nie w końcówce, a w ich początkowej części. Ogólnie, ostatnia faza zapachu prezentuje się przyzwoicie, nie ma jednak w sobie nic szczególnie interesującego.
A czy parametry użytkowe recenzowanych perfum prezentują się równie przeciętnie jak ich aromat? Niekoniecznie. Jeśli chodzi o projekcję, to początkowo jest ona naprawdę intensywna. Z tym, że po około godzinie zaczyna dość gwałtownie słabnąć. Kompozycja nigdy jednak nie staje się całkowicie bliskoskórna. Jej bukiet powinien pozostać wyczuwalny także dla osób w naszym najbliższym otoczeniu. Całkiem niezły jest też czas, przez jaki dzieło Versace utrzymuje się na skórze. W moim wypadku wynosił on około 6-7 godzin. To nienajgorszy rezultat, jeśli wziąć pod uwagę klimat zapachu.
Chciałbym teraz poświęcić chwilę uwagi flakonowi Versace pour Homme. Moim zdaniem prezentuje się on naprawdę nieźle. Wygląda trochę jak oszlifowany kamień szlachetny. A w jego centralnym punkcie widzimy srebrną blaszkę z logo włoskiej marki. Srebrna jest również wieńcząca go zatyczka. Wnętrze wypełnia natomiast błękitna ciecz. Uwagę zwraca także brak informacji o nazwie tych perfum. U nasady atomizera wyryte znajdziemy jedynie oznaczenie producenta. Taki minimalizm całkiem mi się jednak podoba. To tego całość wygląda dość elegancko i kojarzy się z luksusem. A o to chyba chodzi.
Przeglądając informację na temat Versace pour Homme, trafiłem na porównanie tych perfum do Allure Homme Sport. Mi także przyszło ono do głowy. I podobnie jak autor tego porównania, ja również uważam dzieło Chanel za ciekawsze. Co nie znaczy, że zapach Versace jest zły. Jest intensywnie cytrusowy i posiada raczej letni charakter. Niewiele się w nim dzieje, ale też nie określiłbym go jako nudnego. Jest przyzwoicie skomponowany a do tego pachnie całkiem naturalnie. Tyle, że jak to bywa z tego typu perfumami, brakuje mi tu tego czegoś. Jakiegoś elementu, który przyciągałby uwagę i sprawiał, że miałbym ochotę ponownie sięgać po Versace pour Homme. Bez niego dzieło Morillas’a to po prostu kolejny cytrusowy świeżak ze średniej półki.
Versace pour Homme
Główne nuty: Cytrusy, Zioła.
Autor: Alberto Morillas.
Rok produkcji: 2008.
Moja opinia: Może być. (4/7)