Borneo 1834 – kolonialne skarby

Dziś na bloga trafia pachnidło będące jednym z moich perfumowych św. Graali.Borneo 1834 Serge’a Lutens’a. Zapach, który od lat pragnąłem poznać, aż do teraz nie było mi to jednak dane. Ale czemu właściwie tak zależało mi na spotkaniu z dziełem Christopher’a Sheldrake’a? Przede wszystkim ze względu na doskonałą reputację, którą cieszy się w środowisku. A także na głównego bohatera tych perfum czyli paczulę – składnik zaliczany do trudnych, ale też będący jednym z moich ulubionych. Jednak o tym jak prezentuje się ona w Borneo dopiero za chwile. We wstępie chciałbym natomiast wyjaśnić jeszcze znaczenie umieszczonej w nazwie zapachu daty. Rok 1834 jest bowiem według Lutens’a tym, w którym aromat paczuli trafił do Francji i szybko podbił cały Paryż. Przekonajmy się zatem w jaki sposób w swoim dziele przedstawił go Christopher Sheldrake.

Read More

Cuir Mauresque – wielbłądem przez pustynię

Choć Serge Lutens to jedna z moich ulubionych marek perfum, to na Agar i Piżmo już dawno nie pojawiła się recenzja żadnego zapachu z jej oferty. Dziś jednak ten stan rzeczy ulega zmianie. Ostatnio udało mi się zamówić próbki dwóch nieco starszych kompozycji, a teraz na bloga trafia pierwsza z nich. Cuir Mauresque autorstwa Christopher’a Sheldrake’a, z 1996 roku. Pachnidło inspirowane, jak to często w przypadku francuskiego mistrza bywa, Bliskim Wschodem. Przedstawiane zaś jako jednocześnie wyrafinowane, zwierzęce oraz pełne pikanterii. I mogę Wam zaręczyć, że wcale nie jest to opis na wyrost. Po więcej szczegółów zapraszam jednak do lektury całej recenzji Cuir Mauresque.

Read More

Prezent dla niej – La Fille de Berlin

Królowa kwiatów – tym mianem w wielu kręgach kulturowych określa się różę. Nie może zatem dziwić fakt, że jej aromat jest niezwykle popularny w perfumerii. Z tym, że jego postrzeganie może się nieco różnić. Na przykład w krajach arabskich róża niezwykle często pojawia się w pachnidłach dla mężczyzn. Również nasz dzisiejszy bohater – La Fille de Berlin (fr. Dziewczyna z Berlina) marki Serge Lutens – jest zapachem oficjalnie dedykowanym zarówno paniom jak i panom. Ponieważ jednak w kulturze Zachodu róża ma zdecydowanie bardziej kobiece konotacje, zdecydowałem się włączyć niniejszy wpis do cyklu Prezent dla niej. Tym bardziej, że również oficjalna strona SL wspomina o niezwykłej kobiecości emanującej od recenzowanych perfum. Zachęcam zresztą do obejrzenia promującego je spotu reklamowego. Póki co skupmy się jednak na samym aromacie La Fille de Berlin.

Read More

Serge Noire – dziwak w czerni

W ostatnim czasie znów częściej sięgam po perfumy Serge’a Lutens’a. I bardzo się z tego cieszę, francuska marka należy bowiem do moich ulubionych. Ale czy i nasz dzisiejszy bohater, a więc Serge Noire, przypadł mi do gustu? O tym już za chwilę. Póki co chciałbym natomiast wskazać, że recenzowany zapach powstał w 2008 roku, a jego autorem jest Christopher Sheldrake. Inspiracją do jego skomponowania była zaś tkanina zwana twillem (fr. sergé). W opisie na oficjalnej stronie SL przeczytać możemy o jej kobiecych konotacjach. Ze względu na drzewne i dymne akcenty opisywane pachnidło określone zostało jednak jako dwuznaczne. Co tylko pobudza moją ciekawość.

Read More

Chêne – król lasu

Dziś na blogu znów gości Serge Lutens. A wraz z nim trafia tu cały las. No może nie cały. Ale nut drzewnych będzie dziś naprawdę sporo. A to dlatego, że na bohatera niniejszej recenzji wybrałem Chêne z 2004 roku. Czyli perfumy dedykowane dębowi. Drzewu uchodzącemu za symbol siły i trwałości. We Francji tradycyjnie kojarzonemu zaś z wolnością. I masowo sadzonemu podczas rewolucji. Jednak między innymi za sprawą Bartka nie obcemu i Polakom. Dęby są niezwykle popularne na terenie naszego kraju. W wydaniu Lutens’a ich aromat przedstawiony zaś został jako męski i elegancki. Tak przynajmniej twierdzi oficjalna strona francuskiej marki. A jak jest w rzeczywistości?

Read More

Fumerie Turque – rozkosze spowite dymem

Dziś znów wkraczamy do magicznego świata pachnideł Serge’a Lutens’a. Zaś tym razem dzieje się to za sprawą Fumerie Turque. A więc perfum skomponowanych przez Christopher’a Sheldrake’a w 2003 roku. Nie zdzwi Was też zapewne fakt, że za sprawą tej kompozycji przenosimy się do XVII-wiecznego Istambułu. To tam znajdziemy bowiem pałac Topkapi oraz rezydującego w nim sułtana Murada IV. We wnętrzu mieści się natomiast liczący kilkaset komnat harem, zamieszkały przez faworyty władcy. Oraz wypełniony kłębami fajkowego dymu. I to właśnie ten ostatni posłużył za motyw przewodni do stworzenia Fumerie Turque. Wkroczmy zatem między dymne opary i przekonajmy się jakie rozkosze tam na nas czekają.

Read More

Muscs Koublaï Khän – cesarskie piżmo

Dziś na blogu recenzja perfum, które od dawna pragnąłem poznać. Muscs Koublaï Khän Serge’a Lutens’a. A więc jednego z najsłynniejszych (niszowych) zapachów z piżmem w temacie. Chyba tylko Musc Ravageur dorównuje mu popularnością. Nasz dzisiejszy bohater datuje się zaś na rok 1998, a jego autorem jest nie kto inny jak Christopher Sheldrake. Jeśli zaś chodzi o inspirację do powstania tej kompozycji, to są nią Chiny za czasów Kublai Khana. A więc wnuka Czyngis-Chana i założyciela dynastii Yuan. Co ciekawe, w opisie na oficjalnej stronie francuskiej marki mowa jest również o pracach chińskich lakierników. Co natychmiastowo kojarzy mi się z Chanel – Coromandel. Ale czy obie kompozycje są do siebie podobne? Przekonajcie się czytając dalszą część niniejszego wpisu.

Read More

Chergui – barwy, które niesie wiatr

Serge Lutens to jedna z moich ulubionych marek perfum. Jednak ostatnio jakoś nie było mi z nią po drodze. Niemniej, dziś w końcu zapach z logo SL znów trafia na bloga. Za sprawą Chergui przenosimy się zaś do Maroka. A więc kraju, z którego olfaktorycznego bogactwa francuska marka czerpie w obfitości. Nasz dzisiejszy bohater nazwany jest zaś na cześć wiatru. Chergui lub Sharqi występuje głownie w rejonie północnej Sahary a wieje ze Wschodu lub Południowego Wschodu (sharq to po arabsku Wschód). Natomiast niesione przez niego aromaty posłużyły Lutens’owi za inspirację do stworzenia recenzowanych perfum. Przekonajmy się zatem co kryje się w wonnych podmuchach Chergui.

Read More

Five O’Clock au Gingembre – herbatka z prądem

Serge Lutens do zdecydowanie jedna z moich ulubionych marek perfum. A spotkania z jej kompozycjami zawsze wywołują u mnie dreszczyk emocji. Nie inaczej było przed rozpoczęciem testów Five O’Clock au Gingembre – zapachu będącego bohaterem dzisiejszego wpisu. Powstałe w 2008 roku perfumy zainspirowane zostały wizją herbatki w pałacu Buckingham. Osobiście niezbyt przepadam za aromatem herbaty, byłem więc ciekaw w jaki sposób temat ten został tu przedstawiony. Szybki rzut oka na oficjalny spis nut pozwolił mi się zaś zorientować, że stworzony przez Christopher’a Sheldrake’a zapach utrzymany będzie w klimacie gourmand. Po więcej szczegółów zapraszam jednak do lektury całego wpisu.

Read More

Cèdre – ujarzmić tuberozę

Czasami zdarza się, że nazwą perfum jest ich główny składnik. Czasami zdarza się, że składnik będący w nazwie perfum, wcale nie jest ich głównym. A bohater dzisiejszego wpisu jest na to najlepszym dowodem. Bowiem wbrew pozorom pierwszoplanowym bohaterem Cèdre marki Serge Lutens wcale nie jest drewno cedrowe. A kto? Tego dowiecie się z dalszej części niniejszej recenzji. W tym miejscu chciałbym natomiast zauważyć, że prezentowany zapach nie stanowi już części podstawowej kolekcji Lutens’a. Obecnie wchodzi w skład linii Exclusive Bottles. A oficjalna strona internetowa SL określa go jako bezpośredniego potomka Feminité du Bois. Wspomina też coś o wielkim kocie ślizgającym się po aksamicie. Interesujące…

Read More