Borneo 1834 – kolonialne skarby

Dziś na bloga trafia pachnidło będące jednym z moich perfumowych św. Graali.Borneo 1834 Serge’a Lutens’a. Zapach, który od lat pragnąłem poznać, aż do teraz nie było mi to jednak dane. Ale czemu właściwie tak zależało mi na spotkaniu z dziełem Christopher’a Sheldrake’a? Przede wszystkim ze względu na doskonałą reputację, którą cieszy się w środowisku. A także na głównego bohatera tych perfum czyli paczulę – składnik zaliczany do trudnych, ale też będący jednym z moich ulubionych. Jednak o tym jak prezentuje się ona w Borneo dopiero za chwile. We wstępie chciałbym natomiast wyjaśnić jeszcze znaczenie umieszczonej w nazwie zapachu daty. Rok 1834 jest bowiem według Lutens’a tym, w którym aromat paczuli trafił do Francji i szybko podbił cały Paryż. Przekonajmy się zatem w jaki sposób w swoim dziele przedstawił go Christopher Sheldrake.

Read More

Rochas Man – zimowy romantyk

Raz na jakiś czas zdarza mi się wprowadzić na Agar i Piżmo markę, której perfum wcześniej nie znałem. I tak też dzieje się dziś. Na bloga trafia bowiem Rochas Man. A więc jeden z niewielu męskich zapachów w ofercie francuskiego domu mody, którego założycielem był Marcel Rochas. Za skomponowanie tego, powstałego w 1999 roku, pachnidła odpowiedzialny jest natomiast bardzo przeze mnie ceniony Maurice Roucel. Z tym, że opis kompozycji jakoś specjalnie nie zachęcił mnie do testów. Mowa w nim o tym, że mamy do czynienia z perfumami dla współczesnych mężczyzn: delikatnymi, ale męskimi, radosnymi, ale poważnymi, i uwodzicielskimi, ale in love. Czyli sam w sumie nie wiem jakimi. Ale może właśnie dlatego trzeba bezpośrednio się o tym przekonać?

Read More

By the Fireplace – szwajcarskie Last Christmas

Oferowana przez Maison Margiela seria perfum Replica przywoływać ma wyobrażenia konkretnych miejsc. I tak, po muzycznym wieczorze z Jazz Club, dziś chciałbym Was zaprosić na odrobinę relaksu przy kominku. A to za sprawą By the Fireplace - zapachu skomponowanego w 2015 roku przez Marie Salamagne. Choć o Francuzce słyszałem sporo, to z jej twórczością zetknąłem się do tej pory tylko raz, przy okazji recenzji Giorgio Armani – Eau de Nuit. Ucieszyłem się więc, że to ona stoi za wybranymi dziś przeze mnie perfumami. Do ich testów zachęciły mnie jednak również pozytywne opinie na internetowych forach. Oraz opis na oficjalnej stronie Maison Margiela, malujący przed moim oczami wizję mroźnej zimy w przytulnym, ogrzewanym kominkiem pokoiku. Na przykład w szwajcarskim Chamonix, w 1971 roku. Można się zatem spodziewać, że recenzowana kompozycja będzie ciepła i otulająca. Ale czy rzeczywiście tak jest?

Read More

Terroni – w cieniu wulkanu

Dziś po raz drugi zapraszam Was do magicznego ogrodu. Ogrodu, który w ramach marki Orto Parisi stworzył Alessandro Gualtieri. I tak, w przypadku naszego dzisiejszego bohatera przenosimy się pod Wezuwiusz. To właśnie rozwijająca się w jego cieniu przyroda zainspirowała włoskiego perfumiarza do stworzenia Terroni. Co ciekawe, sama nazwa to pogardliwe miano, którym mieszkańcy Północnych Włoch określają tych z Południa. Coś jakby wieśniak. Sama kompozycja wiejska jednak na pewno nie jest. Opisuje się ją natomiast jako intensywnie ziemistą. A w mojej wyobraźni maluje się obraz spękanych od słońca gleb Kampanii. Przekonajmy się jednak jak jest w rzeczywistości.

Read More

M7 – oudowy wizjoner

Raz na jakiś czas zdarza mi się przygotować recenzję perfum, które nie są już dostępne. I tak też jest w wypadku zapachu będącego bohaterem dzisiejszego wpisu. A mam tu na myśli słynne M7 autorstwa Alberto Morillas’a i Jacques’a Cavalier’a. Kompozycję, która o mniej więcej dekadę wyprzedziła modę na oud. Niestety, jak to często w takich wypadkach bywa, nie została doceniona przez ówczesne audytorium. I szybko zniknęła z rynku. A szkoda, bo te perfumy to kolejny dowód na to, jak wielkim wizjonerem jest, zarządzający w tamtym okresie domem mody Yves Saint-Laurent, Tom Ford. Nie traćmy jednak czasu na zbędne dywagacje i przekonajmy się jak pachnie M7.

Read More

Biały Płomień – kalejdoskop w ogniu

Stworzona przez Alana Balewskiego wiedzmińska seria składa się z czterech pachnideł. Czas zatem na ostatnie z nich. A konkretnie Biały Płomień. Perfumy inspirowane cesarzem Nilfgardu i ojcem Ciri – Emhyr’em van Emreis’em. A zatem zapach z definicji wyjątkowy. Czyżby ognisty? Jeśli tak to spodziewałbym się tu albo płomiennego jaśminu albo dymnego kadzidła. Na profilu Scent-Personality w portalu Facebook znaleźć można natomiast informację, że kompozycja jest żywa, gorąca i świetlista. Brzmi zachęcająco, prawda? Przekonajmy się zatem jak pachną te cesarskie perfumy.

Read More

Chergui – barwy, które niesie wiatr

Serge Lutens to jedna z moich ulubionych marek perfum. Jednak ostatnio jakoś nie było mi z nią po drodze. Niemniej, dziś w końcu zapach z logo SL znów trafia na bloga. Za sprawą Chergui przenosimy się zaś do Maroka. A więc kraju, z którego olfaktorycznego bogactwa francuska marka czerpie w obfitości. Nasz dzisiejszy bohater nazwany jest zaś na cześć wiatru. Chergui lub Sharqi występuje głownie w rejonie północnej Sahary a wieje ze Wschodu lub Południowego Wschodu (sharq to po arabsku Wschód). Natomiast niesione przez niego aromaty posłużyły Lutens’owi za inspirację do stworzenia recenzowanych perfum. Przekonajmy się zatem co kryje się w wonnych podmuchach Chergui.

Read More

Tabac Rouge – złocisty blask

Tegoroczna zima była dość mroźna, dlatego pomyślałem, że przygotuję wpis o jakichś ciepłych i otulających perfumach. A mój wybór padł na Tabac Rouge od Phaedon. Niestety, jak to czasem w życiu bywa, nie wszystko zawsze idzie po naszej myśli i dlatego recenzja stworzonej przez Anne-Cecile Douveghan kompozycji trafia na bloga dopiero dziś. Dla mnie jest to pierwsze spotkanie zarówno z francuską marką jak i autorką zapachu. Co zaś naprawdę ciekawe to, iż zarówno fragrantica jak i basenotes podają, że Tabac Rouge to jedyne perfumy w dorobku Douveghan. Już teraz mogę jednak zdradzić, że naprawdę udane. Na oficjalnej stronie Pheadon znajdziemy zaś odniesienia do Art Déco i tworzonych w tym stylu obrazów Tamary Łępickiej. Brzmi zachęcająco?

Read More

Myrrh & Tonka – słodkie utrapienie

Mimo, iż prowadzę bloga już od ponad 4 lat, to z perfumami autorstwa Mathilde Bijaoui zetknąłem się do tej pory tylko raz. Przy okazji recenzji świetnych Hommage à l’Homme od Lalique. Które, notabene, stanowią już część mojej kolekcji. Zapach będący bohaterem dzisiejszego wpisu nie pochodzi jednak z Francji a z Wielkiej Brytanii. A jest nim Myrrh & Tonka spod szyldu Jo Malone. W swoim czasie kompozycja ta była dość mocno promowana, także w Polsce. Postanowiłem więc przekonać się o co ten szum. Troszkę skusił mnie też opis na oficjalnej stronie marki, przedstawiający te perfumy jako szlachetne i upojne zarazem.

Read More