Wieczór w klubie
Wieczorne wyjścia są dobrą okazją do zaprezentowania światu perfum, których używamy. Oraz zwrócenia na siebie uwagi płci przeciwnej. Nie może zatem dziwić fakt, ze kluby pełne są młodych mężczyzn, którzy wcześniej wylali na siebie pół butelki swojej ulubionej wody toaletowej. Warto także odnotować, że zapachy, które wybieramy na wieczór często cechują się zgoła odmiennym charakterem niż te, po które sięgamy na dzień. Przede wszystkim są bardziej zmysłowe. Poniżej przedstawiam zatem kilka wybranych przeze mnie kompozycji, które mogą umilić nam wieczór w klubie:
Już sama nazwa wskazuje, że dzieło Olivier’a Gillotin’a nie jest raczej zapachem na dzień. Zdecydowanie, wieczór to jego pora. Na co nie bez wpływu pozostaje orientalny charakter tych perfum. Już mocne, przyprawowe otwarcie Noir, zbudowane w oparciu o nuty kminku i różowego pieprzu zapowiada, że nie mamy tu do czynienia z zapachem cichym i spokojnym. Subtelnej świeżości oraz zieleni przydają mu natomiast bergamotka oraz liść fiołka. Z czasem całość staje się jednak słodsza i nabiera kwiatowego ciepła. A dzieje się tak za sprawą róży bułgarskiej. Której towarzyszy geranium. Za elegancką stronę kompozycji odpowiedzialny jest zaś irys. Z kolei wątek przyprawowy kontynuowany jest za pomocą nut gałki muszkatołowej i czarnego pieprzu. Naprawdę ciekawie robi się jednak dopiero w bazie zapachu. Ostatnia faza Noir jest bowiem aromatyczną mieszanką kilku wątków. Słodycz wanilii w niezwykły sposób miesza się w niej z balsamicznymi woniami ambry i opoponaksu, charakterystycznym, jakby wilgotnym aromatem paczuli oraz animalną nutą cywetu. Całość jest więc zmysłowa i niezwykle seksowna. Wzbudza też silne zainteresowanie płci przeciwnej. Posada bezapelacyjnie męski charakter, co w przypadku wielu zapachów o orientalnych konotacjach nie jest wcale takie oczywiste. Do tego dzieło Olivier’a Gillotin’a ma wszystko, czego potrzeba by stać się współczesnym klasykiem. Dla wielu mężczyzn może nawet okazać się ich signature scent.
Narcotico to kolejny przykład perfum, które zwracają uwagę już samą swoją nazwą. Choć nie tylko tym. Wykreowany przez włoską manufakturę Meo Fusciuni zapach charakteryzuje się niezwykłą oryginalnością. Jeden z moich znajomych określił go nawet mianem niepokojącego. Sam jego początek jest zaś silnie kadzidlany. Aromat olibanum jest ewidentny, wzbogacony został jednak o ziołowy aromat tymianku. Co przekłada się na to, że czując na sobie tę kompozycję mam wrażenie jakbym nachylał się nad starą beczką, pełną pływających w słonej zalewie oliwek. To naprawdę niecodzienne odczucie. Przekłada się jednak na silnie męski charakter Narcotico. Który podkreślony został jeszcze przy pomocy paczuli. W sercu tych perfum odnajdziemy również balsamiczną woń benzoesu, po której na scenę wkracza oud. Po pewnym czasie całość zauważalnie się wysładza. Nabiera także więcej ciepła i zmysłowości. Co jest zasługą obecności takich nut jak wanilia i bób tonka. Nie można też jednak nie wspomnieć o roli, jaką w bazie zapachu odgrywa piżmo. Spaja ono wszystkie wyżej wymienione nuty w cielesną i silnie uzależniającą całość. W efekcie postrzegam Narcotico jako perfumy zupełnie bezprecedensowe. Odrzucające, ale i fascynujące. Z początku silnie drapieżne, w końcówce stają się niezwykle zmysłowe. Mogę także zagwarantować, że zwrócą uwagę otoczenia. Wiem to z własnego doświadczenia.
Choć perfumy nie są głównym produktem oferowanym przez Lalique, to jednak w ofercie tej marki znaleźć można kilka perełek. Również w wieczorowym klimacie. Na przykład Ombre Noir. Zapach będący połączeniem fougère oraz perfum orientalnych. Rozpoczynający się rześkim aromatem mięty. Wzbogaconym o nutę liścia figi. A także cytrusową woń bergamotki. Dzięki niej pierwsza faza kompozycji sprawia wrażenie lekkiej i promienistej. Dzieło Karine Dubreuil-Sereni znacząco zmienia się jednak w swoim sercu. W którym kluczową rolę odgrywa tytoń. Za jego sprawą Ombre Noir nabiera słodyczy. I zmysłowości. Kojarzyć może się nawet z Burberry – London for Men. Z tym, że w przypadku zapachu Lalique, na środkowym etapie pojawia się cynamon. Który silnie przyczynia się do ocieplenia klimatu tej kompozycji. Przesuwa ją także w kierunku wspomnianego Orientu. W bliskowschodni charakter tego pachnidła wpisuje się też jednak nuta papirusu. Natomiast w bazie istotną rolę odgrywają wonne żywice. W szczególności mirra i olibanum. Za niezwykle oryginalne uznać należy zaś zestawienie ich aromatu z koniakiem. I to właśnie on odpowiada za wieczorowy charakter kompozycji. Nadaje jej również męskości. I wielowymiarowości. Podkreślonej jeszcze za sprawa obecnych w bazie Ombre Noir cedru i bobu tonka. Takie połączenie nut sprawia, że mamy tu do czynienia z perfumami bogatymi i zauważalnie zmysłowymi. Zgrabnie łączy elementy zaczerpnięte z całkowicie odmiennych olfaktorycznie kultur. Dzięki czemu zdecydowanie wyróżnia się na tle konkurencji.
Pierre Guillaume znany jest przede wszystkim jako założyciel Parfumerie Générale. Posiada też jednak drugą markę, prowadzoną pod własnym nazwiskiem. I to właśnie w jej ofercie znajdziemy Liquer Charnelle. Podobnie jak w przypadku Ombre Noir, także i w tych perfumach odnajdziemy nutę koniaku. Tyle, że tu autor postawił ją w samym centrum kompozycji. Zapach ma bowiem podkreślać wyjątkowość pięciu aromatów budujących bukiet dobrego koniaku. A są nimi wanilia, śliwka, karmel, pomarańcza i morela. Z tym, że w otwarciu Liquer Charnelle dość wyraźnie czuć malinę. Jakby zmrożoną. Głowa kompozycji ma w sobie bowiem coś chłodnego. I to mimo, iż pojawiają się w niej jeszcze słodkie wonie różowego pieprzu i winogron. Zbalansowane pikantniejszą nutą czarnego pieprzu. Natomiast w kolejnej fazie silniej uwidacznia się alkoholowa nuta trunku będącego bohaterem tej kompozycji. Koniakowi towarzyszy zaś słodszy aromat karmelu oraz ciepła i zmysłowa wanilia. W bazie odnajdziemy za to balsamiczną woń żywicy elemi, za która na sceną wkracza nadający całości bardziej męskiego charakteru dąb. Pojawia się także tytoń. Jego obecność nie może jednak dziwić. W końcu dobre cygaro idealnie pasuje do lampki koniaku. Finalny efekt jest zaś taki, że dzieło Pierre’a Guillaume’a naprawdę zapada w pamięć. Zgrabnie łączny wątki owocowe i przyprawowe, tak by powstała aromatyczna i niezwykle zmysłowa mieszanka, której uwodzicielskiemu aromatowi trudno się oprzeć.
Oprócz wspomnianego już Tom Ford – Noir, wśród mainstreamowych perfum ciekawą wieczorową propozycję dla panów znaleźć można w ofercie Guerlain. A mowa o L’Homme Ideal. Zapachu, którego mającej miejsce w 2014 roku premierze towarzyszyła zakrojona na szeroką skalę kampania reklamowa. W której kompozycję tę przedstawiano jako pachnidło idealne. Jego otwarcie to natomiast aromatyczna mieszanka cytrusów. W której prym wiedzie bergamotka, wspomagana przez cytrynę. Oraz słodki i nieco zawiesisty aromat kwiatu pomarańczy. Nieco więcej wyrazistości nadaje głowie L’Homme Ideal rozmaryn. Znacznie ciekawiej prezentuje się jednak serce zapachu. W którego centrum postawiono na nutę migdałów. Ich gorzki, jakby palony aromat dominuje środkowy etap kompozycji. Bardzo udanie połączono go tu z subtelną, owocową wonią wiśni. Z kolei baza kompozycji sprawia wrażenie miękkiej i otulającej. W czym duża zasługa bobu tonka, którego waniliowe tony przydają całości zmysłowości. Jednak męski klimat dzieła Guerlain wcale nie znika. Podtrzymany został za sprawą takich składników jak drewno cedrowe, wetyweria i paczula. A także akord skórzany. I choć L’Homme Ideal to perfumy wpisujące się w obowiązujące w dacie ich powstania trendy, to jednak nadal zasługują na wyróżnienia. Stanowią ciekawą wariację na temat wieczorowego zapachu w klimacie gourmand. Przez co niejednej kobiecie potrafią zawrócić w głowie.