W biurowym gwarze
Smutna prawda jest taka, że sporą część naszego życia spędzamy pracując. A biuro staje się dla nas drugim domem. W którym obowiązują jednak zgoła odmienne zasady. Jak choćby dress code. I w pewnym sensie dotyczy on także perfum, których używamy idąc do pracy. Ciężkie wieczorowe zapachy nie będą raczej mile widziane przez naszych kolegów i przełożonych. Co zatem zrobić, aby wyróżnić się z tłumu, a jednocześnie nie przyprawić współpracowników o zawroty głowy? Poniżej propozycję kilku bezpiecznych, a jednocześnie interesujących zapachów, które możecie chcieć przetestować:
1. Lalique – Hommage à l’Homme
Zacznę może od perfum, których sam chętnie używam do pracy. I które zbierają całkiem sporo komplementów. A mowa o Hommage à l’Homme od Lalique. Choć francuska marka słynie głównie z produkcji wyrobów ze szkła, to jednak w jej ofercie znaleźć można kilka naprawdę niezłych zapachów. Do których zalicza się także Hommage. Już sam początek kompozycji zwraca uwagę. Jest intensywny, świdrujący i cytrusowo-przyprawowy. Przy czym efekt ten uzyskany został za sprawą wykorzystania takich składników jak bergamotka, pieprz, szafran i ziele angielskie. Bardzo ważną rolę w pierwszej fazie tych perfum odgrywa też jednak liść fiołka. To właśnie on odpowiada za elegancką i bardziej zieloną stronę dzieła Christine Nagel i Mathilde Bijaoui. Natomiast w miarę jak mijają kolejne minuty, całość staje się słodsza. Ale też silniej drzewna. Pierwsze z wymienionych wrażeń to efekt obecności bobu tonka zaś drugie wynika z pojawiania się wonnych żywic takich jak labdanum oraz będący jednym z głównych bohaterów kompozycji oud. Do tego dodać należy jeszcze piżmo. W efekcie otrzymujemy zaś zapach nie tylko zdecydowanie męski, ale również elegancki i zmysłowy. Czy można chcieć czegoś więcej?
2. Burberry – Touch for Men
Brytyjska marka Burberry słynie przede wszystkim z płaszczy w charakterystyczną kratę. Jednak w swoim portfolio ma również perfumy, z których kilka zdecydowanie zasługuje na wyróżnienie. A jednymi z nich są Touch for Men. Stworzony przez Jean-Pierre’a Bethouart’a zapach bardzo dobrze wpisuje się w biurowe klimaty. Jest elegancki i formalny. Otwiera się zieloną i nieco cierpką nuta liścia fiołka, której towarzyszy jeszcze aromat arcydzięgla. Trochę więcej słodyczy nadaje mu natomiast mandarynka. Zaś w miarę jak mijają kolejne minuty, kompozycja nabiera męskości. W jej sercu odnajdziemy bowiem wytrawną woń drewna cedrowego sparowaną z aromatycznymi przyprawami - pieprzem i gałką muszkatołową. Co istotne, całość nie staje się jednak ciężka. Przeciwnie, Touch for Men to dla mnie perfumy, które przez cały czas pozostają lekkie i transparentne. Może to wynikać z obecności w ich bazie białego piżma oraz bobu tonka. Którym towarzyszy jeszcze świeża i zielona wetyweria. W efekcie dzieło Burberry generuje uczucie czystości i wyrafinowanej elegancji. I zdecydowanie postrzegam je jako perfumy dla mężczyzn z klasą.
3. Creed – Silver Mountain Water
Creed to marka, która zdecydowanie wyróżnia się na rynku perfum. Przede wszystkim ze względu na swoją długoletnią tradycję. Jej początki datuje się bowiem na rok 1760. To wtedy James Creed założył niewielką firmę zaopatrująca brytyjski dwór w elementy garderoby. Zaś dwadzieścia lat później, a konkretnie w 1781 roku, stworzył dla króla Jerzego III parę perfumowanych, skórzanych rękawiczek. Władcy przypadły one do gustu tak mocno, że poprosił o skomponowanie dla niego pachnidła, które oddawałoby ten sam aromat. I tak powstały Royal English Leather – pierwsze perfumy w ofercie Creed. Od tamtego czasu firma znacznie się rozwinęła, a obecne kierownictwo nad nią sprawuje Olivier Creed, przedstawiciel szóstego pokolenia. I to on odpowiada za skomponowanie Silver Mountain Water. Zapach inspirowany jest Alpami i oddawać ma czystość tych gór. Rozpoczyna się natomiast wonną mieszanką nut zielonych i cytrusów. Wśród których dominuje duet bergamotka – mandarynka. Po których na scenę wkracza zielona herbata. A tuż za nią czarna porzeczka. Kompozycja staje się przyjemnie chłodna, nabiera również subtelnie metalicznego wydźwięku. Jej zielony charakter podtrzymany został jednak za sprawą petitgrain i galbanum. A wszystko to podane na bazie z piżma i drewna sandałowego. W rezultacie otrzymujemy perfumy nie tylko chłodne, ale i przestrzenne. Rześkie niczym woda z alpejskiego potoku. Poza tym, nawet jeśli sam zapach nie zrobi na naszych współpracownikach wrażenia, to jego cena już na pewno tak.
4. Giorgio Armani – Eau de Cèdre
W prezentowanym zestawieniu znalazło się miejsce również dla perfum marki Giorgio Armani. Z tym, że nie zdecydowałem się na wybór żadnego ze sztandarowych pachnideł włoskiego domu mody. Zamiast tego zachęcam natomiast do sięgnięcia po Eau de Cèdre, czyli kompozycję powstałą w 2015 roku za sprawą Mathilde Bijaoui. A swoim stylem nawiązującą do innych klasycznych perfum Armani’ego – Eau pour Homme z 1984 roku. Dzieło Bijaoui rozpoczyna się świeżym akordem cytrusowo (bergamotka, cytryna) – ziołowym (szałwia). Zapach wibruje na skórze, a jednocześnie daje poczucie chłodu i orzeźwienia. Po czym zaczyna nabierać słodyczy. Zauważyć można również obecne w nim przyprawy. W szczególności kumin i kardamon. Ten ostatni pojawia się tu zaś pod postacią, opatentowanej przez dom perfumeryjny Mane, Cardamon Pure Jungle Essence™. Za zieloną stronę Eau de Cèdre odpowiada natomiast liść fiołka. W bazie króluje zaś tytułowy cedr. Któremu towarzyszą jeszcze nuty skóry oraz czarnej herbaty. Jest więc męsko, ale i elegancko. Na plakatach reklamowych tych perfum zobaczyć można mężczyznę zarzucającego na siebie zieloną marynarkę. I w moim odczuciu obraz ten naprawdę dobrze oddaje charakter opisywanej kompozycji. Może jednak sami się o tym przekonacie?
5. Narciso Rodriguez – Narciso Rodriguez For Him
Oferta męskich perfum Narciso Rodriguez’a nie jest zbyt bogata. Znajduje się w niej jednak kilka ciekawych kompozycji. W tym Narciso Rodriguez For Him. Zapach powstały w 2007 roku za sprawą samego Francis’a Kurkdjian’a. I będący również pierwszym dedykowanym panom pachnidłem w portfolio amerykańskiej marki. Zaś po zaaplikowaniu go na skórę szybko zdajemy sobie sprawę z jego niezwykłego charakteru. Początek jest bowiem bardzo wyrazisty. Świeży i zielony, z łatwą do rozpoznania nutą liścia fiołka. Która nadaje całości nieco elegancji. Natomiast nuty trawy i mchu dębowego sprawiają, że otwarcie Narciso Rodriguez For Him jest nie tylko zielone, ale i jakby wilgotne. To całkiem ciekawe wrażenie. Zwłaszcza, jeśli weźmiemy pod uwagę, co dzieje się na kolejnych etapach tych perfum. W miarę jak przemijają nuty głowy, coraz silniej uwidacznia się bowiem budująca serce kompozycji woń mokrego betonu! Towarzyszy mu zaś lekko fekalny aromat paczuli. W efekcie dzieło Kurkdjian’a nabiera ostrzejszego charakteru. Co istotne, ani przez chwilę nie razi jednak otoczenia. Zaś wraz z upływem czasu zyskuje nawet nieco zmysłowości. Co jest z kolei spowodowane obecnością w jego bazie słodszych nut ambry i wanilii. Pojawia się też piżmo, które swoim syntetycznym zapachem nawiązuje tutaj do obecnego w sercu betonu. Jednocześnie, mimo zróżnicowanego charakteru, Narciso Rodriguez For Him pozostają perfumami stosunkowo prostymi. I może w tym częściowo tkwi ich urok. Stworzone przez Francis’a Kurkdjian’a pachnidło jest nowoczesne, bazuje jednak na tradycji. Umiejętnie łączy świeżość ze zmysłowością. I właśnie dlatego, moim zdaniem, bardzo dobrze sprawdzi się w biurowym gwarze.